-
„Ania na Uniwersytecie” – Lucy Maud Montgomery – recenzja
Czy znacie Anię Shirley? Rudowłosą dziewczynką, która jako jedenastoletnie dziecko zamieszkała na Zielonym Wzgórzu? Zapewne tak a więc sami wiecie, że nie można się od niej oderwać. Nic więc zatem dziwnego, że nie łapiąc nawet oddechu sięgnęła po trzeci tom z cyklu czyli „Anię na Uniwersytecie” (znaną także jaką „Anię z Wysp”). W nim nasza Ania spełnia swoje marzenie. Wraz z Gilbertem i Karolkiem wyruszają do Redmondu, gdzie rozpoczynają naukę na upragnionym Uniwersytecie. „Wcale nie chcę wiedzieć, co inni o mnie myślą. I nie chcę widzieć siebie taką, jaką inni mnie widzą. Byłabym wówczas nieszczęśliwa.” Pierwszy rok nauki, Ania spędza na stancji, gdzie nie czuje się do końca szczęśliwa. Wraz…
-
„Ania z Avonlea” – Lucy Maud Montgomery – recenzja
Po przekręceniu ostatniej strony „Ani z Zielonego Wzgórza” Lucy Maud Montgomery naturalną rzeczą jest sięgnięcie i zagłębienie się w drugi tom przygód Ani Shirley, niepoprawnej rudowłosej marzycielki, która podbija serca wszystkich. Tym razem jej losy będziemy śledzić w „Ani z Avonlea”, małego miasteczka na Wyspie Księcia Edwarda, gdzie zamieszkała nasza mała bohaterka. Poprawka, już nie mała a raczej młoda kobietka, która dalej kształtuje swój charakter, w towarzystwie swojej wybujałej wyobraźni, nadającej kolorów jej życia. Tym razem będziemy towarzyszyć Ani w jej nowej pracy a mianowicie nauczycielki w miejscowej szkole, gdzie zatrudniła się po rezygnacji z kontynuacji nauki na wymarzonym Uniwersytecie. Jeśli znacie Anie to oczywiście wiecie, że nie spoczęła na…
-
„Ania z Zielonego Wzgórza” – Lucy Maud Montgomery – recenzja
Każdy z nas ma swoją ulubioną powieść, do której często wraca i czuje do niej swojego rodzaju przywiązanie. Jedną z takich właśnie książek jest dla mnie „Ania z Zielonego Wzgórza” autorstwa Lucy M. Montgomery. Gdy ogarnia mnie przemęczenie albo depresyjny nastrój to sięgam po nią. W starej okładce, z wypadającymi kartkami, z cudownym zapachem wysłużonej książki, odkrywam na nowo dzieje Ani Shirley, rudowłosej marzycielki. Zasiadam i bez opamiętania czytam całą historię jej życia. Kończąc jeden tom, sięgam po następny i tak do końca. Po takim oderwaniu się od rzeczywistości i zatopieniu się w jej świat, mój nastrój ulega maksymalnemu polepszeniu, to tak jakby powieść zawierała pozytywne fluidy, które mnie naładowują…