“Pamiętnik szeptuchy” – Dorota Gąsiorowska – recenzja
Dwa lata temu zanurzyłam się w świat słowiańskich zwyczajów i wierzeń dzięki serii książek Katarzyny Bereniki Miszczuk “Kwiat paproci”. Od tamtego czasu często sięgam po książki, w których ten wątek występuje. Dlatego też gdy tylko moim oczom ukazał się tytuł “Pamiętnik Szeptuchy” autorstwa Doroty Gąsiorowskiej to nie zastanawiałam się nawet chwili. Czyżbym znowu udało mi się otulić tym słowiańsko mistycznym klimatem? No cóż…
Natasza, główna bohaterka powieści, ucieka ze stolicy, odpocząć do swojej przyjaciółki na Podlasie. Pech jednak chciał, że zgubiła drogę. Ta niepokojąca okoliczność powoduje, że na swojej drodze spotyka Salmę, starą kobietę, która przygarnia ją pod swój dach. Wydarzenie to owocuje wielkimi zmianami w życiu naszej bohaterki, bo Salma nie jest zwykłą staruszką, to szeptucha. W życiu Nataszy zachodzą coraz to większe zmiany, nie tylko poznaje nowe osoby, które mocno w nim zamieszają ale także na jaw wychodzą coraz to nowsze rodzinne tajemnice. To wszystko sprawia, że nasza bohaterka budzi się z dotychczasowego letargu, nie tylko musi się zmierzyć ze swoją matką i sekretami ale także z uczuciami, które w niej się zrodziły. Czy to się dobrze skończy?
“Pamiętnik Szeptuchy” to pierwszy tom z serii Dni Mocy, który opowiada o szczególnym czasie w słowiańskim kalendarzu. Tu akurat będziemy obchodzić święto przesilenia, choć słowo obchodzić brzmi zbyt dumnie, ot dostaniemy mały zarys tego. No właśnie, liczyłam, że znów porwie mnie dawny słowiański klimat ale niestety w powieści jest on tylko liźnięty. Przyznam się, że przez to czuje spory zawód. Akcja powieści skupia się na głównej bohaterce i wyjaśnianiu tajemnic. Pełno tu zbiegów okoliczności, sekretów, kłamstw i niedomówień. Pomijając już mistycyzm działań szeptuchy to w niektóre zdarzenia dość ciężko uwierzyć. Sprawia to, że książka jest trochę oderwana od rzeczywistości i historia gdzieś się rozmywa. Choć może z drugiej strony to właśnie jej urok.
Jest to moje pierwsze spotkanie z Dorotą Gąsiorowską, nie licząc opowiadania w “Lato w Pensjonacie pod Bukami”. Nie powiem, żebym się zachwyciła ale także nie zraziłam się zbytnio. Jakby nie patrzeć stanowi to umiarkowane pocieszenie. Powieść czyta się szybko, potrafi wciągnąć i zaciekawić czytelnika ale momentami trafiają nam się przydługie fragmenty, powodujące, że wzrokiem szukamy kubka kawy. Choć chciałoby się powiedzieć, że jest to lekka i przyjemna powieść, osnuta tajemniczym mistycyzmem to jednak znajdziemy tu głębsze tematy, które generują różnego rodzaju emocje. Z jednej strony mamy apodyktyczną matkę, żyjącą życiem córki i to w dosłownym znaczeniu. Mamy sekrety, które potrafią niszczyć z siłą tornado i niedomówienia raniące niczym ostrze. No i jak możecie się domyślić, nie mogło zabraknąć miłości a trzeba przyznać, że dość sporo tu jej. Tak więc przekrój szeroki.
“Pamiętnik Szeptuchy” potrafi zainteresować i przykuć uwagę czytelnika. Na chwilę zostajemy pochłonięci w świat głównej bohaterki i razem z nią będziemy przemierzać trasę stolica – Podlasie. I tak jak na owej drodze, czasem możemy przyśpieszyć, czasem stanąć w korku a jeszcze innym razem podziwiać jej uroki. Każdemu kto poszukuje czegoś lekkiego i przyjemnego ale z mroczną rodzinną tajemnicą, polecam.
O książce:
Tytuł: Pamiętnik szeptuchy
Autor: Dorota Gąsiorowska
Wydawnictwo: Znak Literanova
Data wydania: 17-06-2020
Liczba stron: 520
Cykl: Dni Mocy (tom 1)
Sprawdź, gdzie kupić:
Ocena:
Podsumowanie:
“Pamiętnik Szeptuchy” potrafi zainteresować i przykuć uwagę czytelnika. Na chwilę zostajemy pochłonięci w świat głównej bohaterki i razem z nią będziemy przemierzać trasę stolica – Podlasie. Każdemu kto poszukuje czegoś lekkiego i przyjemnego ale z mroczną rodzinną tajemnicą, polecam.