„Zaginiony symbol” – Dan Brown – recenzja
Świat symboli i zagadek, niewyjaśnionych tajemnic i człowieka, który próbuje to wszystko wyjaśnić. Jeśli zatem macie ochotę zagłębić się w ten pełen tajemnic czekający na wyjaśnienie to powinniście sięgnąć po „Zaginiony symbol”, która przedstawi Wam harvardzkiego specjalistę od symboliki – Roberta Langdona. To on poprowadzi Was przez korytarze historii.
Zapewne owy główny bohater jest Wam znany albo przynajmniej o nim słyszeliście. Jeśli pamięć zawodzi to przypomnijcie sobie „Kod Leonarda da Vinci” czy „Anioły i Demony” oraz oczywiście Dana Browna, który powołał do życia Langdona. Trzeba przyznać, że medialny szum promocji zrobił swoje i zadziałał na mnie od razu. Mianowicie ze sklepu wróciłam z pachnącą świeżością książką Browna. Z racji tego, że miałam już przyjemność zapoznać się z jego pisarskim kunsztem, liczyłam na dobrą przygodę.
„Otwórzcie umysły, drodzy przyjaciele. Wszyscy boimy się tego, czego nie rozumiemy.”
Robert Langdon, człowiek, który o symbolach i historii wie prawie wszystko, dostaje propozycję wygłoszenia wykładu na Kapitolu. Oczywiście nasz bohater zgadza się i przylatuje do Waszyngtonu, gdzie czeka na niego … odcięta dłoń przyjaciela, naznaczona pięcioma tajemniczymi symbolami. Ktoś postanowił w nietypowy i jakby nie patrzeć dramatyczny sposób zaprosić Langdona do poszukiwań. I mówiąc prawie w dosłownym znaczeniu, dłoń, znaczy rękawica została podjęta. Krok po kroku, nasz bohater wkracza w świat symboli i niedopowiedzeń, które prowadzą go do odkrycia największej tajemnicy Masonów. Zaczyna się wyścig z czasem, utkanym coraz to ciekawszymi zagadkami i odsłaniający coraz to nowsze tajemnice. Czy Langdonowi się uda? Myślę, że większość zna odpowiedź.
„Żyć w świecie, nie rozumiejąc jego sensu, to jak błąkać się po wielkiej bibliotece, nie dotykając książek.”
„Zaginiony symbol” jest w pewnym sensie powieścią sensacyjną, która trzyma czytelnika w napięciu. Wymieszano ją z odrobiną thrillera, doprawiono symboliką i zagadkami. Wszystko to zostało związane z nicią historii i podane czytelnikowi w odpowiedniej oprawie. Prawie każdy kto lubi książki pełne tajemnic, zmuszające do zadawania sobie pytań i zastanawiania się czy to jeszcze prawda czy może już fikcja literacka, powinien zasmakować w tej pozycji.
Mnie historia Langdona i Masonów wciągnęła bez reszty i w pewien sposób byłam nią zafascynowana. Nie wiem czy bardziej akcją czy może tą całą otoczką symboliki, ale czy to aż takie ważne? Ważne jest raczej to, że przykuła mnie do siebie i nie pozwalała się oderwać. Lekki styl, gwałtowne zwroty akcji, zaskakujące rozwiązania to tylko niektóre z atutów tej powieści. Ma ona oczywiście też trochę minusów, chociażby przewidywalność. Dla mnie również sama końcówka powieści była dość kiepska. Długa i usypiająca, po tak szybkiej fabule, według mnie, również koniec powinien być szybki i ciekawy. Ale to tylko moje zdanie.
„Ludzie o ciasnych umysłach zawsze atakowali to, co nie mieściło się w granicach ich pojmowania.”
Brownowi zarzuca się, że pisze swoje powieści na jeden wzór, sięgając po kolejną, wiemy co nas czeka – wielkie tajemnicy i ich odkrywanie, ubrane w całkiem niezła akcję. Zapewne jest to minus bo czy chce nam się czytać ciągle to samo? Ale z drugiej strony może to jakiś plus, w końcu wiem czego się spodziewać. Bo pomijając to, że „już to gdzieś czytaliśmy” powinniśmy być zadowoleni, w końcu rzadko kiedy uda nam się przeżyć przygodę pełną symboliki i niewyjaśnionych prawd.
Myślę, że każdy kto ma ochotę miło spędzić czas na niewyszukanej i niewybitnej powieści powinien sięgnąć po „Zaginiony symbol” i razem z Robertem Langdonem zmierzyć się z Masonami.
O książce:
Tytuł: „Zaginiony symbol”
Tytuł oryginalny: The Lost Symbol
Autor: Dan Brown
Tłumaczenie: Zbigniew Kościuk
Wydawnictwo: Albatros
Data premiery: 27-01-2010
Liczba stron: 626
Cykl: Robert Langdon (tom 3)
Gatunek: Kryminał, sensacja, thriller
Sprawdź, gdzie kupić:
Ocena:
Podsumowanie:
„Zaginiony symbol” to pozycja, przy której miło spędzi się czas. Pełna tajemnic doprawionych symboliką, trzymających w napięciu do samego finału.