„Jeszcze czego! Nie ma miłości bez równości” - Paulina Młynarska - Moritz
Książki,  Poradniki

„Jeszcze czego! Nie ma miłości bez równości” – Paulina Młynarska – Moritz – recenzja

Chciałoby się napisać, że Paulinę Młynarską zna każdy, ale byłaby to pewnego rodzaju hipokryzja z mojej strony, gdyż ja owej autorki (celebrytki?) niestety nie znam. Może gdzieś nazwisko w połączeniu z tym imieniem mi się obiło o uszy ale bardzo słabo. Ja wiem, to przejaw pewnego rodzaju arogancji z mojej strony, ale cóż poradzę, że świat telewizyjnych celebrytów nie jest mi bliski ani fascynujący. Niemniej gdy usłyszałam, że pojawiła się jej nowa książka i do tego, że to polecana pozycja, mój alarm mola książkowego się włączył. Nie minęło dużo czasu a ja już zasiadałam w fotelu z jej pozycją w ręku.

„Jeszcze czego! Nie ma miłości bez równości” to siódma książka Pauliny Młynarskiej – Moritz, aktorki, dziennikarki, prezenterki radiowej i telewizyjnej, no i oczywiście pisarki. W swojej najnowszej powieści postanowiła poruszyć temat równouprawnienia kobiet, tego jak są traktowane przez mężczyzn, jaką role w społeczeństwie przypisała im historia. To swoistego rodzaju krzyk feministki, która porusza mocne tematy, które burzą krew w każdej z nas ale także specyficzny przekaz, który niestety budzi u niektórych ironiczny uśmiech.

Na stronach książki Młynarskiej znajdziemy obraz kobiety jaki wykształtował się w dziejach naszej historii. Kobiety, żyjącej tylko po to aby zadowolić innych, stworzonej do być matką polką,  gospodynią domową, służyć mężowi i zapomnieć o swoich pragnieniach i potrzebach. Autorka pokazuje jak często kobiety są traktowane jako rzeczy, przedmiot, który sam nie potrafi myśleć. Deptana i pomiatana jest ich samoocena, nagonka zaś ze świata (bo tak trzeba, bo tak było i tak dalej) pogarsza tylko sprawę. Stłamszone przez najbliższych próbują egzystować w świecie, w którym kobieta nie znaczy wiele.

Poruszone zostały także kwestie związane z molestowanie seksualnym, z którym prawie każda kobieta w mniejszym lub większym stopniu się zetknęła. Czasem nie wynika ono ze złych intencji a po prostu z przyzwolenia na to, czy też z niewiedzy, że takie żarty mogą ranić.  Autorka wzięła także na tapetę dość brutalny temat jakim jest gwałt i jak traktowane są kobiety oraz sprawcy. Sprawcy dostają bardzo niskie wyroki za to przestępstwo a ofiary, cóż często traktowane jako same sobie winne. Aż nóż w kieszeni się otwiera.

Mamy tu także próbę zobrazowania mężczyzn, a raczej ukazania ich wad w sposób sarkastyczny. Cóż muszę przyznać, że jakoś przy tym się nie uśmiałam. Niby autorka burzy się, za to jak mężczyźni (choć szczerze trudno takich nazwać mężczyznami) traktują kobiety a sama obrzuca ich błotem. Zapewne części z nich się należy ale zawsze można to ciut „smaczniej” zrobić.

Czytając „Jeszcze czego” mamy wrażenie, że wkroczyliśmy w życie autorki, owe głośne tematy, jakim jest równouprawnienie i traktowanie kobiet, przemieszane są z doświadczeniem życiowym pisarki. Na swoim przykładzie obrazuje z czym musiała się mierzyć i jak zmieniał się jej światopogląd. Jest to swoistego rodzaju pamiętnik, który niestety obfituje w dość negatywne emocje do męskiej części świata. Można odnieść wrażenie, że autorka chciała w pewien sposób wyrzuć z siebie krzywdy jakie ją spotkały.

Książka niestety jest napisana w sposób chaotyczny, misz masz faktów, przeżyć i myśli, który według mnie nie trzyma się zbytnio całości. Mi zabrakło odrobiny smacznej ironii, może innego podejścia, które sprawiło, że byłaby to pozycja lepsza w odbiorze. Tak otrzymaliśmy coś co, zawiera głośne tematy ale przedstawione w dość słaby sposób jak dla mnie. Szczerze, zbytnio ochoty na czytanie owej pozycji nie miałam. Warto też dodać, że na końcu znajdziemy konwencję antyprzemocową, która (chyba) dodana została aby zwiększyć objętość owej pozycji.  Dla mnie fakt ten był miłym dodatkiem bo o to niespodziewanie cierpienie czytania się skończyło.

Jeszcze czego!” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Pauliny Młynarskiej i obawiam się, że ostatnie. Niestety styl, nastrój  a tak naprawdę wszystko nie przemówiło do mnie. Tak wiem jako kobieta, powinnam nad ową pozycją się zachwycać, w końcu porusza tematy dla nas ważne. I tak jestem za tym, bije brawo odważnym i walczącym ale chyba nie w taki sposób droga ku tematu. Po przeczytaniu mam wrażenie, że cała ta otoczka została stworzona po to aby wykrzyczeć jak męski świat  dał autorce po tyłku i pokazaniu, że mimo przeciwności dała sobie radę.  Cóż gdybym wiedziała, że sięgam po autorskie oczyszczenie pełne wyrzutów to chyba na starcie już bym odpuściła.

Jak patrzę opinie są bardzo różne, jedne wychwalające inne mniej. Może to zależy od światopoglądu, od przeżyć a może chwilowej złości na świat męski – nie wiem. Wiem tylko, że męskich osobników co kalają dobre imię męskie powinno się tępić ale broń boże nie wrzucać wszystkich do jednego wora bo naprawdę istnieją prawdziwi mężczyźni.

O książce:
Tytuł: Jeszcze czego! Nie ma miłości bez równości
Autor: Paulina Młynarska – Moritz
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 12.04.2016
Liczba stron: 272

 

Sprawdź, gdzie kupić:

Ocena:
  • Książka zainteresowała mnie:
  • Akcja wciągnęła mnie:
  • Narracja uwiodła mnie:
  • Temat zaciekawił mnie:
  • Postacie zawładnęły mną:
2

Podsumowanie:

„Jeszcze czego! Nie ma miłości bez równości” Pauliny Młynarskiej – Moritz to książka, która porusza dość ważne tematy praw kobiet, otoczone przeżyciami i osobistymi komentarzami autorki. Jak dla mnie pozycja słaba.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *